Suwałki mają Pomoc samochodowa swój specyficzny rytm zimy. Kto jeździ tu regularnie, wie, że mgła trzyma dłużej, boczne drogi spina lód, a zaspy potrafią zakryć pobocze tak dokładnie, że różnica między asfaltem a rowem znika pod białą warstwą. Przez kilkanaście sezonów w terenie napatrzyłem się na powtarzalne scenariusze: to samo skrzyżowanie, ten sam łuk, ta sama skarpa. I zaskoczeni kierowcy, którzy jeszcze wczoraj jechali suchą E67, a dziś walczą o trakcję na zaśnieżonej powiatówce.
Ten tekst nie powstał przy biurku. Poniżej zebrałem mapę problemowych punktów i pasm drogowych wokół Suwałk, z praktycznymi wskazówkami, kiedy i dlaczego zdarzają się tam wpadki w rów oraz jak minimalizować ryzyko. Wplątane w to są historie z interwencji, realne liczby zgłoszeń i detale, które przydają się, gdy w środku nocy szuka się ratunku, czy to w mieście, czy na odludziu. Jeśli wpisujesz w telefon hasła wyciąganie z rowu, wyciąganie z zaspy albo pomoc drogowa Suwałki, jest duża szansa, że jeden z opisanych poniżej odcinków już cię dotyczy.
Co pokazują sezonowe mapy zgłoszeń
Zimą tworzymy robocze mapy cieplejszych i zimniejszych punktów bezpieczeństwa drogowego, opierając się na zgłoszeniach w czasie rzeczywistym i notatkach ekip. Nie ma tu wielkiej teorii, raczej proste zliczanie zdarzeń i porównywanie tygodni. W typowym sezonie od pierwszej połowy listopada do końca marca powtarzają się trzy fale: po pierwszych opadach, w styczniu przy długich mrozach, oraz w marcu, gdy dzienne odwilże i nocne przymrozki szlifują lód na gładź.
W centrum Suwałk najwięcej wezwań dotyczy poślizgów na ciasnych skrętach przy stromych zjazdach do parkingów, ale najgorsze skutki mają klasyczne wpadnięcia w rów na obrzeżach i drogach dojazdowych. Mapa zagęszczeń za ostatnie 5 sezonów wyraźnie podbija się wzdłuż czterech korytarzy: E67/S8 na południe i północ od miasta, DW653 w stronę Sejn, DW655 na kierunku Olecko i drogi powiatowe przecinające pagórkowate tereny w okolicy jezior.
Odcinek po odcinku: gdzie najczęściej ląduje się w rowie
Zacznę od fragmentów, które logują najwięcej interwencji w zimie i wczesną wiosną. Nie wszystkie są intuicyjne. Czasem jezdnia wygląda na bezpieczną, a kłopoty robią detale: mocny boczny wiatr od pól, cień lasu, który nie puszcza słońca nawet w południe, albo zjazd w dolinkę, gdzie wilgoć zamarza punktowo.
E67, czyli Via Baltica, nie kojarzy się z rowami, bo to główny korytarz transportowy z przyzwoitym utrzymaniem. Problem zaczyna się na łącznicach, węzłach i zatokach awaryjnych. Węzeł Suwałki Południe, a także okolice zjazdu na Raczkowską, zbierają zgłoszenia po nocnych opadach z deszczem marznącym. Tu ruch TIR-ów wypoleruje śnieg do lodu, a osobówki, które zjeżdżają z prędkości przelotowej na łącznicę, tracą przyczepność na niewinnie wyglądającej tafli. Wydaje się, że problem rozwiązują solarki, ale przy temperaturach poniżej minus 10 i silnym wietrze nawiew z pól potrafi przykryć świeżo posypaną nawierzchnię w dwie godziny.
DW653 na Pomoc drogowa Suwałki Sejny to klasyk zimowych interwencji. Najgęściej w okolicach Piert i Prudziszek, gdzie droga przecina fale niewysokich wzgórz. Kiedy jedziesz z południa, łuk w lewo na spadku przed mostkiem bywa zdradliwy. Wielu kierowców hamuje zbyt późno, na warstwie spłaszczonego śniegu, a ABS nie uratuje, jeśli opony są zjechane poniżej 4 mm. W marcu często pracujemy tam po południu, bo słońce rozpuści śnieg, który wieczorem łapie lód. Wyciąganie z zaspy odbywa się wtedy najczęściej krótko przed zmrokiem.
DW655 w stronę Olecka ma dwa newralgiczne pasy: za wsią Bakałarzewo, gdzie droga idzie tuż przy Jeziorze Sumowo, oraz okolice Mostowców. Jezioro robi swoje, mgła obsiada asfalt, a warstwa lodu zaskakuje tych, którzy jadą na pamięć. W pamięci mam interwencję sprzed dwóch lat, kombi z przyczepką, które wpadło w miękki rów i osiadło na podłużnicy. Klient, rozsądny facet, nie kręcił kołami, nie próbował wypychać śniegu zderzakiem. Dzięki temu udało się wyciągnąć auto pasami i krótkim podciągnięciem wyciągarki bez dodatkowych uszkodzeń.
Drogi powiatowe wokół Krzywego, Starego Folwarku i Maćkowej Rudy także nie wybaczają. Cień lasu, miejscami brak barierek i wąski przekrój jezdni powodują, że jedno spotkanie z pługopiaskarką w złym miejscu wymusza ucieczkę na pobocze. Najwięcej telefonów odbieramy po opadach puchu, który maskuje krawędź asfaltu. Wyciąganie z rowu w tych miejscach to często praca na metry, centymetr po centymetrze, z asekuracją drzewa lub kotwy gruntowej, bo pobocze nie trzyma obciążenia.
Ulice miejskie mają swoją specyfikę. Uwaga na Kościuszki, szczególnie na odcinku z przejazdem kolejowym i delikatnym spadkiem w stronę centrum. W godzinach porannego szczytu zdarzają się przytarcia o wysoki krawężnik, a po zmroku woda z topniejącego śniegu z podjazdów mieszkaniowych spływa na jezdnię i zamarza w cieniu. Inny punkt to 11 Listopada, zjazd na osiedlowe parkingi przy dużych marketach. Tu nie ma rowu, ale pomoc drogowa Suwałki bywa wzywana do samochodów zawieszonych pod podwoziem na krawędziach nieodśnieżonych wysepek.
Dlaczego akurat tu? Lokalne mechanizmy pogody i terenu
Suwałki leżą na styku form terenu, które działają na samochody jak mikroskopijne laboratoria fizyki. Prąd powietrza z północy wciska się w doliny i nad jeziora, tworząc mikrostrefy mrozu. Gdy jedziesz z pagórka w kierunku lustra wody, w kilka sekund wjeżdżasz w gęstszą, zimniejszą warstwę powietrza. Zmiana przyczepności jest skokowa. Kierowcy odruchowo zdejmują nogę z gazu, ale to zwykle za późno.
Drugi element to pobocza. W regionie wiele rowów ma głębsze, regularnie profilowane dno. Zimą część z nich zamienia się w miękką nieckę, która łagodnie przyjmuje auto. Problem zaczyna się, kiedy pod śniegiem kryje się twardy lód lub zamarznięta bryła ziemi. Zderzak, zwłaszcza w SUV-ie z niskim zwisem, przyjmuje wtedy całą energię. Dlatego podczas wyciągania nie szarpiemy. Wolimy rozłożyć siły na dłuższym dystansie, a jeśli trzeba, podsypać pod koła kruszywo albo użyć plastromatów.
Trzecia sprawa to wiatr. Na otwartych polach, zwłaszcza wzdłuż DW653 i DW655, boczne podmuchy usypują zaspy asymetrycznie. Pług jadący z wiatrem zbiera śnieg skuteczniej niż ten jadący pod wiatr, więc jedna strona drogi ma wyższą krawędź. Kierowcy uciekają w prawo, koło wchodzi w zaspę, która nie ma nośności, i już mamy wyciąganie z zaspy zamiast zwykłego wypchnięcia z pobocza. Tu pomagają płyty trakcyjne i cierpliwość. Próba dodania gazu na gorąco topi śnieg pod oponą i tworzy lód, który cementuje problem.
Kiedy telefon dzwoni najczęściej
Najwięcej interwencji przypada na dwie pory dnia: poranne godziny między 6 a 9 oraz wieczorny szczyt po 17, gdy temperatura szybko spada. Pomiędzy 9 a 15 statystyki są niższe, ale to się zmienia podczas odwilży, kiedy popołudniami woda z dachu samochodu skrapla się na zimnej jezdni przy każdym zacienionym odcinku.
W tygodniu dominują wezwań pracowniczych, w weekendy turystyczne. Stary Folwark, Wigry i okolice jezior w stronę Jeleniewa zbierają weekendowe zdarzenia związane z powrotami po zmroku. Gdy śnieg pada na dodatniej temperaturze gruntu, a nocą łapie mróz, telefon nie milknie. Wtedy często łączymy siły z innymi ekipami, żeby skrócić dojazdy i czas oczekiwania, bo rejon jest rozległy.
Mapowanie w praktyce: jak powstaje lista gorących punktów
Przez lata przeszliśmy od notatników do prostych warstw w aplikacjach kartograficznych. Każda interwencja ma przypięte GPS, czas zdarzenia, warunki pogodowe, rodzaj pojazdu, opony, kierunek jazdy, a nawet informację, czy kierowca korzystał z tempomatu. Po sezonie filtrujemy dane i patrzymy, gdzie piki powtarzają się co najmniej przez trzy sezony. Tak powstaje mapa, którą zabieramy do kabiny na początku zimy.
Zaskakująco często problemowe punkty różnią się w zależności od typu auta. Na przykład dostawcze busy z wysokim środkiem ciężkości częściej wpadają w problemy na bocznych podmuchach na wzniesieniach DW655, mimo zimówek z dobrym bieżnikiem. Z kolei lekkie miejskie hatchbacki kapitulują na stromych podjazdach do domów jednorodzinnych przy osiedlach południowych, gdy przejeżdżają po ubitych koleinach i tracą kontakt z nawierzchnią. To nie jest miejsce na ogólne recepty. Tu działa cierpliwe rozeznanie: jakie auto, jaki odcinek, jaka pora dnia.
Jak zachować się w rowie, zanim przyjedzie pomoc
Każdy przypadek wygląda trochę inaczej, ale są dwie, trzy zasady, które ratują zderzaki, miski olejowe i nerwy. Przede wszystkim zatrzymanie kołami. Gdy stoisz w śniegu pod kątem, kręcenie kół napędowych ubija pod sobą lód i pogłębia poślizg. Łatwiej będzie nas podpiąć, jeśli koła są wolne od klinów lodowych. Obserwujemy też, jak szybko zbiera się woda pod samochodem. Jeśli jest realne ryzyko, że ciepły wydech stopi śnieg i auto osiada na progu, lepiej wyłączyć silnik, zapiąć bieg i czekać.
Zabezpieczenie miejsca to podstawa. W mieście wystarczą światła awaryjne i trójkąt, ale na drodze wojewódzkiej lub powiatowej dobrze jest stanąć pieszo z latarką kilka metrów za autem, zanim zrobimy jakiekolwiek manewry. W tę porę roku kierowcy często oglądają drogę przez wąski tunel z odśnieżonych wycieraczek. Czas reakcji spada. Dodatkowe światło potrafi zapobiec drugiemu zdarzeniu.
Jeśli masz pod ręką łopatkę, to tylko delikatne odgarnięcie śniegu sprzed kół. Nie kop pod zderzakiem, nie próbuj dźwignią podważać progów. Zbyt często widzę wyłamaną spinkę nadkola albo pękniętą osłonę silnika po takich próbach. Lepiej poczekać kilkanaście minut na ekipę z właściwym szpejem.
Narzędzia i taktyka: co naprawdę działa przy wyciąganiu
W Suwałkach i okolicach dobrze sprawdza się podejście etapowe. Najpierw ocena: grunt, kąt, punkty zaczepu. Niektóre nowoczesne auta nie mają klasycznych ucha holowniczego wkręcanego w zderzak i trzeba się przygotować na zaczepienie do wahacza lub belki, co wymaga rozłożenia sił w pasach, żeby nie skrzywić elementów. Gdy mamy do czynienia z mokrą zaspą, często wystarcza krótkie szarpnięcie dynamicznym pasem. Gdy auto siedzi na ramie lub progach, nie obejdzie się bez wyciągarki z prowadzeniem linowym i kątowym.
W mrozy lubię używać pasów poliestrowych zamiast lin skręcanych. Nie przymarzają do śniegu tak łatwo i lepiej rozkładają siłę na krawędzi zderzaka. W zestawie dobrze mieć też plastromaty lub panele trakcyjne, które podkłada się pod napęd. To skraca cały proces i zmniejsza ryzyko, że koła rozkopią grunt pod spodem. Kiedy trzeba, ustawiamy małą kotwę gruntową po przeciwnej stronie drogi, szczególnie na wąskich leśnych powiatówkach, gdzie drzewo nie stoi w odpowiednim kierunku.
Są też sytuacje, kiedy najrozsądniej jest odpuścić na chwilę. Jeśli wieje boczny wiatr i sypie śniegiem tak, że widoczność spada do kilkunastu metrów, każde ustawienie auta na drodze jest proszeniem się o kolejne zdarzenie. Mieliśmy takie popołudnie na DW653, gdy w ciągu 40 minut doszło do pięciu niegroźnych, ale niepotrzebnych poślizgów obok siebie. Wtedy umówiliśmy się z dyżurnym, że przez kwadrans wstrzymujemy wyciąganie i ustawiamy pojazd osłonowy z lampami. Po tym czasie pług zrobił przejazd i praca poszła dwa razy szybciej, a przede wszystkim bezpiecznie.
Mapa mentalna kierowcy: drobne nawyki, które robią różnicę
Suwałki uczą pokory. Dwa stopnie mrozu i pół godziny słońca potrafi zmienić stan drogi szybciej niż na nizinach centralnej Polski. Kilka zachowań działa lepiej niż najbardziej wyszukane systemy elektroniczne. Najpierw przewidywanie zacienionych odcinków. Jeśli wiesz, że za lasem droga skręca i opada, zredukuj prędkość o 10 km/h wcześniej niż podpowiada intuicja. To różnica między śladem ABS a utrzymaniem płynności.
Druga rzecz to opony. W Suwałkach zimówki o głębokości bieżnika 5 mm to praktyczne minimum. Opony całoroczne poradzą sobie w mieście, ale na DW653 czy w okolicach jezior szybko pokażą granice. Nie chodzi tylko o ruszanie z miejsca. Kluczowy jest kierunek i hamowanie na zmiennym podłożu. Trzecia sprawa to bagażnik. Mała składana łopatka, dwa panele trakcyjne, rękawice, ciepły koc, latarka czołowa i fluorescencyjna kamizelka. Ten zestaw kosztuje mniej niż bak paliwa, a raz w sezonie uratuje plan dnia.
W czasach tempomatów warto pamiętać, że utrzymanie stałej prędkości to wygoda, ale nie zawsze sprzymierzeniec na oszronionych łukach. Wyłączenie tempomatu przed zjazdem do doliny poprawia czucie auta. To nawyk, który znamy z codziennej jazdy roboczej i często powtarzamy klientom po interwencjach.
Przykłady z trasy: trzy miejsca, trzy scenariusze
Pierwszy przypadek, DW653, odcinek przed Prudziszkami, wcześnie rano, minus 7, porywisty wiatr. Dostawczy bus jedzie lekko przeładowany skrzynią narzędziową. Na łuku zjazdowym koło tylne wpada w nawiany puch. Kierowca odruchowo dodaje gazu. Bus zarzuca tyłem, wsuwa się miękko w rów i siada na dnie. Wzywają wyciąganie z rowu. Po przyjeździe oceniam grunt, podkładamy panele, podpinamy pas, proszę kierowcę, by wbił jedynkę i utrzymywał minimalne obroty. Delikatne podciągnięcie i auto wychodzi cały, bez dodatkowych szkód. Czas akcji 18 minut, dwa przelotowe auta przepuszczone pod eskortą.
Drugi przypadek, DW655 przy Sumowie, popołudnie w marcu, plus 2 w słońcu, minus 1 w cieniu. Kombi z przyczepą zsuwa się powoli na oblodzonym poboczu, stoi pod kątem, przyczepa blokuje powrót. Najpierw odpinamy przyczepę, zabezpieczamy klinami, wyciągamy auto na asfalt, dopiero potem wciągamy przyczepę, prowadząc ją po panelach i podkładach. Kluczowy moment to nie dopuścić, by dyszel przyczepy zapadł się w śnieg. Wymaga to dwóch osób koordynujących liny pod kątem, ale efekt jest bezpieczny i szybki.
Trzeci przypadek, miejski parking przy 11 Listopada. Zaspy po wieczornych opadach, niewidoczne obrzeże wysepki, kierowca zawiesza SUV-a na brzuchu. Tu wyciąganie z zaspy to pół prawdy. Najpierw zdejmuje się śnieg spod progów na tyle, by pasy miały czysty punkt oparcia. Potem grzechotką korygujemy osłonę silnika, która podwinęła się o 2 centymetry. Wyciąganie to krótkie, centymetrowe ruchy. Na koniec kontrola czujników parkowania, które często szwankują po takim zdarzeniu, bo dostają porcję zimnej wody ze śniegiem.
Co oznacza szybka pomoc drogowa w realu
W reklamach wszystko dzieje się błyskawicznie. W praktyce najkrótszy czas dojazdu w granicach miasta to najczęściej 10 do 20 minut, zależnie od pory dnia i warunków. Poza miastem przeciętnie 20 do 40 minut, choć przy zamieci i blokadzie na jednym z głównych korytarzy wszystko się wydłuża. Dlatego przy telefonie warto podać jak najdokładniejszą lokalizację: kilometr słupkowy, najbliższy przystanek autobusowy, charakterystyczne gospodarstwo. Gdy stoimy na DW653 w stronę Sejn, różnica między informacją "za Piertami" a "300 metrów za mostkiem, po prawej, przy sosnowym lasku" skraca poszukiwania o kilka minut.
Szybkość to nie tylko pęd do zdarzenia. To też decyzja, czy jedziemy w jednym aucie, czy od razu z dodatkowym pojazdem, i czy zabieramy panele trac, czy wystarczy pas i łopata. W Suwałkach znaczenie ma także znajomość kolejek do pługów. Gdy dyżurny GDDKiA mówi, że pług będzie w ciągu 15 minut na E67, czasem opłaca się zaczekać i pracować tuż po przejściu odśnieżarki. To redukuje ryzyko dla nas i dla klientów.
Koszty, które nie muszą urosnąć
Wyciąganie z rowu brzmi groźnie, ale nie zawsze musi kończyć się dużym rachunkiem. W mroźny, suchy dzień, gdy auto stoi na płytkim poboczu i nie ma mechanicznych uszkodzeń, akcja zamyka się w krótkim czasie i umiarkowanej cenie. Koszty rosną, gdy trzeba blokować ruch, gdy mamy auto z automatycznym napędem 4x4 wymagające specyficznych procedur, gdy konieczne jest rozładunkowe ratowanie samochodu dostawczego, albo kiedy przednie mocowanie ucha holowniczego wymaga częściowego demontażu zaślepki i osłon.
Nie ma sensu negocjować przez telefon każdej złotówki, ale dobrze jest poprosić o widełki. Zwykle da się podać zakres, bo w 80 procentach przypadków czas i technika akcji mieszczą się w kilku sprawdzonych scenariuszach. Dobrze działa też transparentność: jeśli w trakcie okazuje się, że potrzebna jest dodatkowa czynność, lepiej powiedzieć to od razu i uzgodnić.
Jak przygotować własną mapę ryzyka w Suwałkach
Jeździsz te same odcinki codziennie? Zrób swój prosty szkic ryzyka. Zaznacz miejsca, w których zimą częściej widzisz ślady po poślizgach, odbite krawężniki, połamane pachołki czy ślady piachu na poboczu. Zwróć uwagę na strumienie wody po odwilży. Jeśli w południe płyną przez jezdnię w konkretnym punkcie, wieczorem będzie tam szkliwo. Po dwóch, trzech tygodniach takie notatki zaczynają działać lepiej niż inne ostrzeżenia. Kierowcy zawodowi często mają to w głowie, ale amatorom też się opłaca.
Dobrze jest też obserwować, gdzie pług za każdym razem odkłada śnieg. Jeśli po prawej stronie narasta wysoka krawędź, a wiatr wieje zazwyczaj z tego samego kierunku, to właśnie w tej koleinie możesz wpaść w zaspę przy ucieczce przed większym pojazdem. Unikaj mijanek w tych punktach, jeśli nie masz pełnej widoczności.
Kiedy do gry wchodzi lokalna wiedza i dlaczego warto z niej korzystać
Nie ma jednej recepty na każdy rów i każdą zaspę. To, co różni skuteczne interwencje, to znajomość lokalnych niuansów. Gdy wiesz, że na DW655 za Sumowem pług w poniedziałki robi objazd dopiero po 7, możesz zaplanować trasę wcześniej lub później. Gdy znasz dwa alternatywne dojazdy do wsi, które rzadziej się korkują przy blokadzie E67, oszczędzasz czas i nerwy. W praktyce wiele osób dzwoni do stałych zespołów właśnie dlatego, że liczą na tę lokalną, żywą pamięć miejsca.
W regionie pojawiają się też usługi szybkie i mobilne, które działają 24/7. Wyszukiwane frazy jak pomoc drogowa Suwałki czy wyciąganie z zaspy kierują zwykle do firm, które mają na stanie nie tylko wyciągarki i pasy, ale i sprzęt do pracy na lodzie, panele trakcyjne, kotwy gruntowe oraz oznakowanie tymczasowe. To robi różnicę w bezpieczeństwie na poboczach dwój i powiatówek, a także na węzłach Via Baltica.
Krótkie checklisty dla kierowcy i dla ekipy
Poniżej dwie zwarte listy, które noszę w kabinie. Nie zastąpią praktyki, ale porządkują myślenie w chwili stresu.
- Gdy wpadniesz w rów lub zaspę: zatrzymaj kręcenie kołami, włącz awaryjne, wystaw trójkąt, sprawdź, gdzie bezpiecznie stanąć z latarką, zadzwoń po pomoc i podaj punkty orientacyjne (słupki, mostek, przystanek), nie kop pod zderzakiem, zabezpiecz pasażerów przed zimnem. Gdy dzwonisz po wyciąganie: opisz auto i obciążenie (dostawczy, przyczepa), powiedz, czy jest uskok terenu lub rów z wodą, podaj stan opon i czy auto ma 4x4, oceń kąt nachylenia, zgłoś, czy droga jest przejezdna w obu kierunkach i czy widzisz jadący pług.
Zimowy rytm w Suwałkach a codzienne planowanie
Mieszkańcy wiedzą, że w regionie świt i zmierzch lubią płatać figle. Przy -12 i wietrze z północnego wschodu powrót z pracy może trwać kwadrans dłużej, bo na DW653 zniknie przyczepność na dwóch łukach i ktoś wyląduje na poboczu. To nie wymaga paniki. Wymaga planu B. Czasem to termos z gorącą herbatą, ciepłe rękawice i dobry numer do sprawdzonej ekipy. Czasem to drobne korekty godziny wyjazdu, żeby wyminąć falę zamarzania po zachodzie słońca.
Suwalska zima nie jest złośliwa. Jest konsekwentna. Jeśli z poprzednich lat pamiętasz, że po długim mrozie marznący deszcz potrafi spaść w najmniej wygodnej porze, to uwzględnij to w trasie. Jeżeli wiesz, że pewien łuk w lesie zawsze trzyma cień, wyhamuj do prędkości, która nie wymusza gwałtownych manewrów. I jeśli już potrzebujesz wsparcia, wybierz numer, pod którym ktoś zna te nazwy, te mostki i te skarpy, bo szybciej cię znajdzie.
Co dalej z mapami interwencji
Każdy sezon przynosi korekty. Nowe remonty, nowa organizacja ruchu na węzłach, dwa tygodnie wyjątkowo mokrego śniegu albo suchych mrozów. Mapy powstają z danych, ale żyją dzięki doświadczeniu kierowców, mieszkańców i ekip pracujących w terenie. Jeśli jeździsz regularnie przez DW655 lub boczne drogi na północ od miasta i widzisz, że pewien punkt co roku robi problem, zanotuj to. Daj znać gminie, podmiotom utrzymującym drogi, porozmawiaj z sąsiadami. Zimą drogi to wspólna odpowiedzialność.
Na koniec warto przypomnieć o jednej prostej prawdzie. Wyciąganie z rowu czy wyciąganie z zaspy to nie tylko ratunek dla auta. To cała operacja bezpieczeństwa. Dobrze oznakowane miejsce, spokojny głos w telefonie, rozsądne decyzje na miejscu. Suwałki i okolice uczą, że to działa najlepiej w duecie: kierowca, który zachowuje zimną krew, i ekipa, która zna teren lepiej niż mapy satelitarne. Jeśli te dwa elementy się spotkają, większość zimowych przygód kończy się tylko opowieścią do kawy, a nie rachunkiem za naprawę zawieszenia.